top of page

Pragnienie poniżenia

  • Zdjęcie autora: Admin
    Admin
  • 6 paź 2018
  • 28 minut(y) czytania

Na Ewelinę natknąłem się przypadkiem w pewnym interesującym miejscu Internetu. Od razu udało nam się nawiązać dość zdystansowaną, ale wciągającą obie strony konwersację.

Jako prawie trzydziestoletnia mężatka, matka kilkuletniego dziecka, przejawiała typowe, jakbym teraz powiedział z perspektywy czasu, symptomy znudzenia małżeństwem, brakiem satysfakcji i emocji wynikających z monotonii jej związku. Pozornie szczęśliwa, bardzo atrakcyjna, uśmiechnięta kobieta, na pierwszy rzut oka nie mogła nikomu kojarzyć się z kimś o bardzo perwersyjnych fantazjach i pragnieniach.

- “Pragnę poniżenia! Chcę poczuć się jak szmata, chcę być używanym do zaspakajania mężczyzny przedmiotem, bez prawa do jakiegokolwiek sprzeciwu.” - przeczytałem w pewnym momencie toczącej się między nami od jakiegoś czasu konwersacji.

Z racji tego, że na tym etapie nasza znajomość była wyłącznie wirtualna (aczkolwiek liczyła już sobie kilka dni a nie minut...) to zacząłem zastanawiać się nad autentycznością Eweliny - mogła to być tylko jej fantazja, którą niekoniecznie chciała zrealizować. Ja natomiast nie miałem ochoty na wirtualne fantazjowanie w obszarach, które póki co były mi obce.

Nie zaprzeczę jednak, że to pragnienie jakie wyartykułowała zaintrygowało mnie. Zacząłem bić się z myślami starając się ustalić czy warto podjąć to wyzwanie, czy podążać w tym kierunku rozmowy czy też jest to ślepy zaułek.

Poniżanie kogokolwiek jest bez wątpienia czymś negatywnym, czymś co uważam za niewłaściwe zachowanie. Z drugiej jednak strony pragnienie bycia przez kogoś poniżonym to nie to samo co zostać poniżonym wbrew swojej woli. W tym pierwszym przypadku nie ma krzywdzenia kogokolwiek - przeciwnie: zaspakajając czyjeś pragnienie sprawia się tej osobie satysfakcję.

Ale dlaczego? Nie uzyskałem na to pytanie odpowiedzi wprost. Nie zadałem go nawet, bo było by to niewłaściwe w tym miejscu. Starałem się poszukać odpowiedzi sam, analizując jej dotychczasowe wypowiedzi oraz licząc na to, że będę mógł też zbadać bezpośrednio jej zachowanie jako reakcje na to co będę próbował z nią robić. Tak, próbował - bo musiałem się tego dopiero nauczyć.

- “Dobrze. Spełnię twoje pragnienia i użyję cię jak pierwszą lepszą dziwkę, zeszmacę i wykorzystam” - odpowiedziałem składając niepewnie obietnicę oraz upewniając się dodatkowo czy to nie jest jakiś rodzaj testowego pytania, które miało na celu zbadanie mojej reakcji - “Czy jesteś tego w pełni świadoma? Jesteś gotowa na oddanie się mi w taki właśnie sposób?”

- “Tak. Jestem przekonana, że tego pragnę. Chciałam tego już od dawna. To pragnienie dojrzewało powoli przez kilka lat, ale nie miałam okazji by zrobić realny krok.” - wyjaśniła i zaraz dodała -”Teraz jestem przekonana, że trafiłam na Ciebie, na właściwą osobę, której mogę na to pozwolić. Ufam ci, choć boję się tego zaufania... ale to mnie podnieca”

Jej wypowiedź, zwłaszcza biorąc pod uwagę wszystkie nasze dotychczasowe konwersacje, brzmiała bardzo przekonująco - jako coś przemyślanego, nie spontanicznego. Do tej pory wiedziałem już, że kręcą ją różne seksualne doznania o raczej ostrzejszym zabarwieniu. Kręciła ją wulgarność i kontrolowana, rozsądna brutalność. Dodając do tej wiedzy aspekt poniżania, w którego kontekście miałyby mieć miejsce te wszystkie rzeczy, sprawy nabierały nowego wymiaru, zaczynałem lepiej rozumieć jej oczekiwania. Co wcale nie znaczy, że byłem przygotowany na to by jej to wszystko zaoferować...

Winny tu jestem jeszcze kilku wyjaśnień na temat Eweliny. Po pierwsze właśnie stała się “słomianą wdową” - jej mąż wyjechał służbowo na niecałe dwa miesiące do UK. Uznała więc, że to doskonała okazja by zrealizować swoje pragnienia. Ktoś powie, że to wredne z jej strony, że perfidnie wykorzystała jego nieobecność by go zdradzać i to jeszcze w jakiś wyrafinowany sposób. Możliwe. Nie mniej jednak Ewelina od paru już lat oddaliła się mocno emocjonalne od męża. On także nie wykazywał zainteresowania żoną. Nie wnikałem w bliższe szczegóły z tym związane, ale dało się wyczuć, że ich związek najnormalniej na świecie wypalił się i są ze sobą wyłącznie ze względu na kilkuletnią córeczkę. No i może jeszcze ze względu na kredyt hipoteczny...

- “O której szmato odprowadzasz zwykle córkę do przedszkola? A w zasadzie to o której wracasz?” - zapytałem próbują ustalić bliższe szczegóły organizacyjne naszej znajomości

- “Zwykle odprowadzam ją na 7:30. Jesteśmy raczej parę minut wcześniej na miejscu a w domu jestem już 7:45” - wyjaśniła precyzyjnie

Bardzo mi to odpowiadało, tym bardziej, że jadąc do pracy przejeżdżałem niedaleko i wystarczyło zjechać z drogi jakieś trzy kilometry by być pod jej domem. Z naszych dotychczasowych rozmów nie wynikało, gdzie będziemy się spotykać, ale to była w zasadzie tylko kwestia formalna by ustalić, że będzie to u niej w domu. Nie chciałem jednak zaczynać spotykając się z nią po raz pierwszy od wizyty u niej. Chciałem zacząć bardziej neutralnie, ale jednocześnie dość perwersyjnie... Mój plan pomógł mi przygotować “wujek Google”, za pomocą którego mogłem opracować plan działań niczym jakąś strategię bitwy.

- “Jak daleko zdziro masz na piechotę od tego małego parkingu, który jest tuż przy cmentarzu, z tyłu jakieś 200m za szkołą?” - zapytałem by doprecyzować swój plan, starając się jednocześnie zabrzmieć przynajmniej pozornie wulgarnie

- “Niedaleko, proszę Pana. Sądzę, że jakieś 10 minut pieszo” - odpisała

- “Świetnie! Jutro stawisz się więc szmato na tym parkingu o 7:45.” - zacząłem wprowadzać swój plan w życie instruując ją - “Ma być ładna pogoda, więc ubierzesz się w rozpinaną bluzkę, krótką spódnicę, pończochy oraz jakiś wiosenny płaszczyk. Zakładam, że masz takowy, dziwko...”

- “Mam, proszę Pana” - grzecznie potwierdziła

- “Zakładam, że nie będziesz w całości wyglądać jak przydrożna kurwa, więc nie wystrój się przesadnie! Możesz mieć buty na obcasie, ale jakieś wysokie szpilki na spacer do przedszkola wywołałyby niezdrowe zainteresowanie, więc nie przesadź: jesteś szmatą a nie damą!” - doprecyzowałem, próbując ponownie swoich sił w byciu wulgarnym

Następnego dnia, zgodnie z planem skręciłem z drogi, którą zwykle dojeżdżam do pracy i podjechałem na umówiony parking. Było za dwadzieścia ósma. Na parkingu nie było żadnego samochodu. Stała tam natomiast bardzo elegancka kobieta, drobnej budowy, niewysoka brunetka, ubrana w bordowy płaszczyk. Widząc jak podjeżdżam odwróciła się tyłem, co było dość nienaturalnym zachowaniem jak na kogoś kto stojąc w takim miejscu najprawdopodobniej czeka na kogoś i raczej wykaże się zaciekawieniem kto podjeżdża niż nerwowo odwróci się...

Paradoksalnie to jej nietypowe zachowanie utwierdziło mnie w przekonaniu, że to właśnie ona. Mój plan miał pewne słabe punkty. Rozpoznanie Eweliny było jednym z nich, ponieważ nie miałem możliwości zobaczyć jej wcześniej, choćby na zdjęciu. Zastanawiałem się co będzie, jeśli na parkingu będzie kilka osób, a w szczególności kilka kobiet w wiosennych płaszczykach... Nie zapytałem przecież wcześniej jakiego koloru jest jej płaszczyk - być może nie zrobiłem tego bojąc się, że dostanę odpowiedź, której nie zrozumiem (w końcu jestem facetem i wiem co to czerwony, zielony, czarny czy żółty, a nawet bordowy czy granatowy, ale inne obcobrzmiące nazwy kolorów jakimi posługują się kobiety są dla mnie kompletnie niezrozumiałe...)

Wjechałem na parking, podjeżdżając do Eweliny w taki sposób, że po zatrzymaniu się stała przy drzwiach pasażera.

- “Wsiadaj szmato!” - rzuciłem w kierunku odwróconej tyłem do mnie kobiety przez odsuniętą szybę w drzwiach pasażera. Mam nadzieję, że niepewność w moim głosie nie była aż tak bardzo wyczuwalna. Nie było to dla mnie łatwe by akurat takimi słowami zwrócić się do nieznajomej kobiety na ulicy.

Ewelina powoli odwróciła się i nieśmiało zajrzała przez uchyloną szybę. Na jej ślicznej twarzy malowało się napięcie. Bała się, nie była pewna co się stanie jak wejdzie do mojego auta. Nie znała mnie przecież. Kątem oka widziałem, jak walczy sama ze sobą, jak bije się z myślami, gdzie prawdopodobnie resztki zdrowego rozsądku przegrywały właśnie bitwę z wewnętrznym głosem, który żądał zaspokojenia jej tłumionych dotychczas, bardzo niegrzecznych fantazji.

Złapała za klamkę i otworzyła drzwi. Powoli wsiadła. Dało się zauważyć, że cała drży.

Gdy zamykała drzwi, nacisnąłem przycisk by zasunąć szybę w drzwiach.

- “Jesteś pewna zdziro, że dasz radę sprostać moim zachciankom?” - zapytałem, starając się zabrzmieć najbardziej wulgarnie jak potrafiłem. Złapałem ją przy tym dłonią za twarz. Zrobiłem to raczej delikatnie, nie ograniczając jej swobody ruchu ani możliwości mówienia. W jej oczach widziałem jednocześnie ogień pożądania jak i specyficzny rodzaj strachu – nie taki strach wynikający z przerażenia, ale taki bardziej wskazujący na niepewność, której się pragnie.

- “Proszę, aby dał mi Pan szansę i sprawdził, czy się nadaję...” - wyszeptała, drżąc cała przy tym

- “Ok. Zobaczmy więc czy takie ścierwo jak ty może być dla mnie użyteczne...” - mój głos, który nadal miał być wulgarny, stał się lekko rozmarzony - “Zapnij pas, dziwko!”

Nie czekając aż upora się z moim ostatnim poleceniem ruszyłem z parkingu kierując się do wcześniej upatrzonego miejsca. Było to niedaleko, na uboczu osiedla domków jednorodzinnych. Można było tam zaparkować tuż przy lasku. Szanse, że pojawią się tam jacyś przypadkowi ludzie o tej godzinie były niewielkie. Zatrzymałem się więc tam i wyłączyłem silnik. Samochód był zaparkowany prawym bokiem od strony lasku a lewym (tym od strony kierowcy) od krótkiego dojazdu do drogi.

- “Wysiadaj!” - krzyknąłem w jej stronę i jednocześnie sam szybko wypinając się z pasów wyszedłem z auta.

Zanim zestresowana Ewelina zdążyła się odpiąć, byłem już przy drzwiach pasażera i je otworzyłem. Złapałem ją za włosy i wyciągnąłem z auta - “Co to za ociąganie się, kurwo!?”

- “Zdejmuj to!” - poleciłem, gdy tylko wysiadła już z auta.

Przerażona Ewelina, po tym jak ją potraktowałem wyciągając z auta, posłusznie, jak w transie niemal, pośpiesznie zaczęła rozpinać płaszczyk. Nie dałem jej samodzielnie dokończyć jego zdejmowania tylko złapałem od tyłu i wykorzystując fakt, że nie zdążyła jeszcze wyplątać się z rękawów, odwróciłem ją tyłem do siebie, rzucając jednocześnie na tylne drzwi. W ręku miałem płaszczyk, który wrzuciłem na przednie siedzenie. Docisnąłem ją teraz jedną ręką do auta a drugą dałem siarczystego klapsa w tyłek. Jej spódnica miała zamek z prawej strony. Złapałem za niego i rozsunąłem. Aby poradzić sobie z guzikiem musiałem jednak użyć drugiej ręki, którą dotychczas dociskałem Ewelinę do auta. Guzik poddał się szybko, a gdy tylko to się stało, spódnica bezwładnie opadła na dół.

- “Podnieś szmato tę szmatę i daj mi ją!” - warknąłem cicho przez zęby nachylając się nad uchem drżącej, wątłej kobiety wtulonej z przerażenia w moje auto.

Posłusznie kucnęła i wyplątując nogi ze spódnicy podniosła ją podając mi. Wyrwałem jej spódnicę z ręki i wrzuciłem na siedzenie, gdzie leżał już jej płaszczyk.

- “Teraz majtki” - moje kolejne polecenie było bardzo stonowane i grzeczne do tego stopnia, że nawet pozwoliłem sobie na jego starannie wypowiedzianą powtórkę - “Daj mi teraz twoje majtki, suko”

Dziewczyna stała w niepewności, niczym sparaliżowana. Nie wyglądało na to, aby zabierała się za wykonanie mojego polecenia.

- “Czy ty chcesz abym musiał ci to powtarzać śmieciu!?” - tym razem moja wypowiedź nie miała ani cienia grzeczności. Właściwie to krzyknąłem na nią lekko stłumionym głosem.

Istotne jest jeszcze jedno – zanim wypowiedziałem powyższe słowa, wymierzyłem jej policzek. To nie było jakieś mocne uderzenie. Nie było to też delikatne dotknięcie. Niewątpliwie poczuła moją dłoń na twarzy. Ja z kolei poczułem się dość nieswojo – o ile mnie pamięć nie myli to był pierwszy w życiu policzek jaki komukolwiek wymierzyłem. Patrzyłem się na jej twarz próbując upewnić się, że nie zrobiłem jej krzywdy tym uderzeniem. Starałem się także zaobserwować czy nie przekroczyłem jakiejś wcześniej wytyczonej, dość nieporadnie, ale jednak wytyczonej, granicy.

Ewelina natychmiast odzyskała władzę nad swoim uprzednio sparaliżowanym ciałem. Złapała pośpiesznie za swoje majteczki i szybkim ruchem zsunęła je w dół kucając przy tym. Podobnie jak w przypadku spódnicy, wyplątała się z nich nogi, po czym zauważalnie wolniej już wstała trzymając majteczki w jednej dłoni i podają mi je. Bluzka pomimo tego, że nie była jakoś specjalnie długa, to skutecznie zakrywała jej cipkę przed moim ciekawskim wzrokiem.

Złapałem ją jedną dłonią za szyję i rzuciłem ponownie, tym razem opierając ją tyłem, na tylne drzwi auta. Wsunąłem nogę pomiędzy jej nogi i stanowczym ruchem przypominającym kopnięcie, zmusiłem do tego by stanęła w całkiem szerokim rozkroku.

Moja druga dłoń odgarnęła włosy z jej twarzy. Zbliżyłem do niej moją twarz bezczelnie się gapiąc w jej oczy, które najpierw nerwowo się przymrużyła, a następnie odwróciła wzrok na bok kierując go gdzieś w dal.

- “Patrz na mnie, szmato!” - warknąłem jej prosto w twarz wywołując tym samym nerwowy grymas.

Moja lewa dłoń cały czas trzymała Ewelinę za szyję. Nie zaciskałem jej, ale raczej starałem się w ten sposób zmuszać ją do opierania się o auto. Prawą dłonią złapałem twarz Eweliny i delikatnie odwróciłem w moim kierunku. Gdy moja dłoń zsuwała się w dół po policzku, jej wzrok powoli, dość leniwie, skierował się na moją twarz. Zdecydowanie unikała możliwości spojrzenia mi prosto w oczy, co było dla nawet korzystne, bo nie byłem przekonany czy w tej sytuacji takie patrzenie sobie w oczy będzie dobrym pomysłem, szczególnie dlatego, że miałem teraz możliwość oglądania z bliska jej emocji malujących się na twarzy. A było to bardzo interesujące, bo wcześniejsze nieznaczne przerażenie zaczynało przekształcać się w coś co niewątpliwie zmierzało w kierunku podniecenia. Moja prawa dłoń powoli dotarła do jej piersi. Załapałem wulgarnie za jedną z piersi, ściskając ją przez bluzkę i stanik i jednocześnie wpatrując się z ciekawością w jej twarz. Po chwili zaprzestałem tego pozornego znęcania się nad jej piersią i gwałtownym ruchem wsunąłem dłoń pod jej bluzkę łapiąc ją za cipkę. Nie było dla mnie zaskoczeniem to, że moja dłoń natychmiast stała się mokra i lepka od sporej ilości znajdującego się tam śluzu...

- “Czy pozwoliłem ci zboczona suko się podniecać?” - rzuciłem retorycznym pytaniem

Nie czekając na odpowiedź, wyszukałem dwoma palcami jej rozpalonej dziurki i z impetem wbiłem je do środka. Pomimo tego, że było tam bardzo ciasno, to spore nawilżenie umożliwiło mi szybkie wsunięcie palców głęboko do środka.

- “Ooooch...” - jęknęła z powodu tej intensywnej pieszczoty

Odsunąłem się lekko od niej jednocześnie zwalniając z jej szyi moją lewą dłoń, natomiast palce prawej dłoni nadal pozostały wewnątrz jej cipki. Pociągnąłem ją teraz do siebie niejako ciągnąc za cipkę. Posłusznie, aczkolwiek nieporadnie ze względu na to, że stała w rozkroku, poddała się mojemu poleceniu. Gdy tylko odsunęła się od drzwi auta wyjąłem palce z jej cipki co spotkało się z rodzaje rozczarowania jakie malowało się przez ułamek sekundy na jej twarzy. Następnie zatrzasnąłem przednie drzwi i otworzyłem tylne.

- “Właź do środka szmato, bo mi się jeszcze zaziębisz tym wiosennym porankiem” - poleciłem pseudoromantycznie popychając dziewczynę do środka auta, po czym dodałem już bardziej zdecydowanym tonem - “Zdejmuj bluzkę i stanik! Tylko bez ociągania się, głupia zdziro!”

Ewelina pośpiesznie wsiadła popychana przeze mnie na tylne siedzenie i przesunęła się do wewnątrz aby zrobić mi miejsce. Jednocześnie starała się rozpinać kolejne guziki bluzki. Jak tylko była z tym gotowa, to podobnie jak w przypadku płaszcza, złapałem ją za bluzkę z tyłu i w zasadzie wykręcając jej trochę przy tym ręce, ściągnąłem ją z niej by rzucić niedbale na przednie siedzenie.

- “Teraz stanik. Bez ociągania się, szmato!” - ponagliłem

Rozpięła go względnie szybko, ale już nie kwapiła się tak z pozbyciem się go. Wykazując zniecierpliwienie, złapałem za miejsce, w którym złączone są ze sobą miseczki stanika i pociągnąłem do siebie przez co stanik momentalnie w całości znalazł się w mojej dłoni by zaraz podzielić los bluzki i innych części garderoby Eweliny, lądując na przednim fotelu pasażera.

Ewelina w tym czasie odruchowo zasłoniła dłońmi swoje piersi, co spotkało się z moim stanowczym sprzeciwem. Złapałem ją mocno za obie dłonie by odciągnąć jej od piersi i szeroko rozstawić na boki. Gapiłem się teraz na jej bardzo kształtne, pełne piersi, które w stosunku do jej drobnej sylwetki były dość duże. Niewielkie, wyraźnie zarysowane brodawki i sterczące sutki prezentowały się wspaniale sprawiając, że moje gapienie się na nią przeciągało się stając się jeszcze bardzie wulgarne czy może nawet i obleśne w jakimś sensie.

Czułem, że cała ta sytuacja bardzo mnie nakręciła i jestem dość mocno podniecony, a moje podniecenie jest dość uciążliwe dla rozporka spodni...

- “Dlaczego dziwko chowasz wymiona przede mną?” - wulgarnie nakrzyczałem, na lekko oszołomioną Ewelinę, która praktycznie naga (miała na sobie wyłącznie pończochy i buty) siedziała obok mnie trzymana za nadgarstki szeroko rozłożonych rąk.

Puściłem jej dłonie i szybko rozsunąłem rozporek, odpiąłem guzik od spodni i zsunąłem je razem z majtkami do połowy ud. Ułożyłem się wygodnie na siedzeniu a następnie złapałem Ewelinę za włosy i szybkim ruchem zmusiłem ją do pochylenia się nabijając niemalże jej usta na mojego sterczącego penisa. Zrobiłem to chyba za szybko i za mocno, bo w pierwszej chwili dziewczyna zakrztusiła się penisem.

- “Zaspokój mnie nędzna dziwko! Masz niewiele czasu więc się dobrze postaraj!” - poleciłem jej, zwalniając uchwyt mojej ręki z jej włosów i dając jej swobodę ruchu

Ewelina z wielkim zaangażowaniem zaczęła zajmować się moim penisem. Niewątpliwie nie była nowicjuszką w tej zabawie, co bardzo mi się podobało. Podobało mi się także to, że tak mocno wczuła się rolę potwierdzając, że moje traktowanie jej, wyzwiska i poniżanie, są właściwe.

- “Dokładnie wszystko połknij szmato i wyssij do ostatniej do ostatniej kropelki...” - dodałem po chwili rozkojarzonym głosem czując jak starania jej zwinnego języczka i wprawnych ust zbliżają mnie do przyjemnego skurczu, który chwilę później nastąpił i do ust Eweliny wlało się całkiem sporo mojej spermy.

Czułem jak kilkukrotnie przełyka to co znalazło się w jej buzi i nie przerywając ssie dalej, ale znacznie delikatniej niż dotychczas, by zająć się moim wytryskiem do ostatniej kropelki, zgodnie z moją instrukcją. Pozwoliłem jej jeszcze przez chwilę delikatnie pieścić penisa, po czym złapałem za włosy i unosząc rękę w górę zmusiłem by usiadła obok mnie.

- “No dobra mała kurewko. Koniec tych przyjemności! Coś tam z ciebie będzie pożytku, ale muszę mieć więcej czasu na dokładniejsze sprawdzenie” - mruknąłem pod nosem, prawie jak bym mówił do siebie samego podczas gdy ubierałem spodnie.

Sięgnąłem pod fotel skąd wyciągnąłem przygotowany wcześniej worek foliowy. Następnie zacząłem pakować do niego kolejne elementy garderoby Eweliny znajdujące się na przednim fotelu: stanik, majtki oraz spódnicę i bluzkę. Ta ostatnia, oryginalnie śnieżno-biała, była teraz przybrudzona od auta, o które opierała się Ewelina na początku.

- “Trochę brudna szmata się z tej bluzki zrobiła...” - zauważyłem mrucząc pod nosem w trakcie, gdy celowo, w wulgarny sposób zwinąłem bluzkę w kłębek i pakowałem ją do worka - “Taka szmata jak ty, suko”

Kątem oka rzuciłem na Ewelinę. Siedziała nieruchomo, patrząc z lekkim zdumieniem na to co ja właśnie robię z jej ubraniem i próbując odgadnąć co teraz będzie się działo. Ja tymczasem sięgnąłem po jej płaszczyk i rzucają nim w nią poleciłem krótko - “Załóż to, bo się przeziębisz!”

Zdumiona Ewelina posłusznie zabrała się za ubieranie płaszczyka, a ja rzuciłem worek z jej ciuchami do przodu, tuż przed fotel pasażera i wysiadłem z auta. Obszedłem auto na około by ponownie do niego wsiąść, ale na miejsce kierowcy.

- “Pokażesz mi teraz tania zdziro, gdzie mieszkasz” - oświadczyłem, zapalając silnik i ruszyłem w kierunku skąd wcześniej przyjechaliśmy

- “Niech Pan skręci na światłach w lewo i potem trzeba jechać prawie do końca...” - usłyszałem chwilę później nieśmiały głosik wystraszonej kobiety - “Tylko bardzo Pana proszę, niech mnie Pan tam nie wysadza, aby ktoś z sąsiadów nie zobaczył...”

- “Za kogo ty mnie masz głupia dziwko?” - teatralnie wręcz zareagowałem na jej dodatkową prośbę

Faktem jest, że nie chciałem jej wysadzać pod jej domem, lecz jakoś za rogiem ulicy, na uboczu. Jej prośba zainspirowała mnie jednak do drobnej modyfikacji mojego planu

- “Który to dom?” - zapytałem, przejeżdżając powoli uliczką zabudowaną kilkunastoma podobnymi do siebie domkami jednorodzinnymi.

- “Przedostatni po lewej, proszę Pana” - usłyszałem nieśmiałe wyjaśnienia z tylnej kanapy

- “Ten?” - zapytałem mijając go i wskazując przy okazji na niego palcem

- “Tak proszę Pana” - grzecznie potwierdziła

Kilkadziesiąt metrów dalej uliczka ostro, pod więcej niż kątem prostym skręcała w prawo, by kawałek dalej łączyć się z inną. Pojechałem więc nią, tak że zatoczyłem koło po osiedlu i wróciłem do miejsca skąd zabrałem Ewelinę - na cmentarny parking, gdzie się zatrzymałem.

- “Wynoś się szmato!” - warknąłem nie odwracając się do niej a tylko rzucając od niechcenia okiem w lusterko - “Jutro rano o 7:50 masz czekać na mnie w domu z kawą. W filiżance. Biała, bez cukru.”

- “Oczywiście, proszę Pana...” - zapytała bardzo nieśmiało otwierając powoli drzwi i wysiadając, dodając jeszcze bardziej nieśmiało - “A czy mogę... zabrać swoje ubrania...?”

- “Nie!” - rzuciłem krótko, bez jakichkolwiek wyjaśnień - “No wynoś się już szmato!”

Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi, ruszyłem zostawiając ją samą na tym parkingu, ubraną w sam płaszczyk i pończochy. Nie wiem jakie emocje towarzyszyły jej w drodze do domu, ale mogę sobie wyobrazić, że był to wstyd, obawa przed tym, że kogoś spotka po drodze i ten ktoś się domyśli, że ona nie ma nic pod płaszczykiem i że domyśli się z jej potarganych włosów, że robiła coś niestosownego... Jestem też przekonany, że idąc do domu dokładnie analizowała to co jej się właśnie przytrafiło. Zastanawiała się też zapewne czy takich właśnie doznań się spodziewała, jak i stawiała sobie pytania co będzie dalej. Nie pytałem ją nigdy o to co faktycznie wtedy czuła i w jaki sposób wróciła do domu.

(foto: Alexandr Ivanov, licencja CC0)

Następnego dnia rano zjawiłem się zgodnie z zapowiedzią przed ósmą. Zaparkowałem auto za tym ostrym zakrętem w takiej zatoczce, na którą zwróciłem uwagę, gdy pierwszy raz przejeżdżałem tamtędy, a te jakieś sto metrów przeszedłem pieszo. Parkowanie na podjeździe jej domu byłoby dość nierozsądne...

Nacisnąłem dzwonek bramofonu. Elektrozaczep furtki od razu zaklekotał zwalniając blokadę. Wszedłem na posesję i skierowałem się do drzwi. Nie zdążyłem złapać za klamkę, a drzwi same się uchyliły, ale nie otworzyły. Pchnąłem je stanowczo, ale nie z rozmachem by ewentualnie nie uderzyć kogoś kto je dla mnie otworzył. Wszedłem do środka.

Ewelina stała kilka kroków od wejścia. Miała na sobie szlafrok. Nie wiem, czy miała coś pod nim. Gdy na nią spojrzałem zauważyłem błysk w jej oczach, które natychmiast skierowały się na podłogę by uniknąć patrzenia na mnie.

Zamknąłem za sobą drzwi i przekręciłem zamek.

- “Twoje szmaty, szmato!” - usłyszała ode mnie na powitanie i jednocześnie musiała złapać rzucony przeze mnie w jej kierunku worek.

- “Dziękuję, proszę Pana...” - usłyszałem prawie wyszeptaną odpowiedź

Nie zwracając na nią uwagi zawiesiłem na wieszaku marynarkę i skierowałem się do salonu, który stanowił kolejne pomieszczenie obok wiatrołapu mieszczącego drzwi wejściowe. Rozsiadłem się wygodnie na skórzanym fotelu będącym praktycznie na środku salonu. Obok fotela był mały stolik.

- “Jesteś szmatą, tak?” - zwróciłem się w kierunku lekko zdezorientowanej Eweliny, nerwowo tulącej do siebie worek z ubraniami

- “Tak, proszę Pana...” - usłyszałem ponownie cichutką, nieśmiałą odpowiedź

- “No to po co ci głupia dziwko ta szmata co ją masz na sobie?” - krzyknąłem retorycznym pytaniem strofując ją, a następnie instruując - “Zanieś dziwko twoje wszystkie szmaty do prania i wróć mi tu tak jak na prawdziwą sukę przystało!”

Wystraszona dziewczyna pośpiesznie ruszyła w stronę jakiegoś pomieszczenia - zgaduję, że pralni – by po niedługiej chwili zjawić się już bez zbędnego balastu, całkowicie naga. Do salonu weszła jednak w zdecydowanie inny sposób niż go opuściła parę sekund wcześniej: powoli i nieśmiało, wstydliwie, usiłując zasłaniać piersi i cipkę.

- “No i co się kryjesz po kątach?” - rzuciłem w jej kierunku jak tylko pojawiła się ponownie w salonie - “Podejdź tu!”

Nieśmiało podeszła do mnie badając uważnie dystans na jaki może pozostać. Jednak mój palec, przywołujący ją charakterystycznym ruchem, nie pozostawiał złudzeń co do tego, że życzyłem sobie bardzo niewielkiej odległości ode mnie w jakiej powinna się znaleźć.

- “Masz być dla mnie rozrywką” - zacząłem spokojnym tonem wyjaśniać - “Musisz więc zaoferować mi wszystko co masz a nie chować tego przede mną...”

Kazałem jej następnie stanąć tuż przede mną, w rozkroku, z dłońmi splecionymi na karku i wypiętymi do przodu piersiami.

- “Czy to jest jasne w jaki sposób masz mi się prezentować?” - upewniłem się na koniec

- “Tak, proszę Pana” - odpowiedziała grzecznie, tym razem normalnym, można nawet rzec, pewnym siebie, tonem

Gapiłem się przez parę kolejnych sekund na jej atrakcyjne ciało. Robiłem to z premedytacją, bez ukradkowego zerkania – po prostu się gapiłem na jej cycki, na biodra, na krocze.

Nagle, niespodziewanie dla niej, wbiłem palec mojej prawej dłoni w jej cipkę. Wbiłem go w nią szybko i od razu głęboko do końca. Była nieznacznie nawilżona w środku, co sprawiło dość duży opór, gdy palec wsuwał się szybko w jej głąb i być może było to też dla nie bolesne, co mógłby potwierdzać krótkotrwały grymas na jej twarzy. Jak tylko palec znalazł się wewnątrz przyciągnąłem ręką lekko do siebie powodując u niej chwilową utratę równowagi. Szybko ją jednak odzyskała, ale kosztem tego, że przybliżyła się jeszcze bardziej w moim kierunku, stając niemalże okrakiem nad moim kolanem.

- “Gdzie moja kawa, zdziro!?” - krzyknąłem na nią z pretensją wymierzając jej jednocześnie drugą dłonią siarczystego klapsa w tyłek, po czym wyjąłem palec z jej cipki

- “Już podaję kawę, proszę Pana” - odpowiedziała pośpiesznie, niejako bezmyślnie recytując tą odpowiedź jakby była jakąś regułką, a następnie dosłownie pobiegła do kuchni.

Wróciła po chwili niosąc filiżankę z kawą. Patrzyłem spokojnie w jej kierunku delektując się jej kuszącym ciałem a także rozkoszując się jej skupieniem nad tym by pomimo drżących rąk nie rozlać kawy. Udało się jej donieść kawę bez problemu i postawiła ją delikatnie na stoliku obok fotela.

- “Obciągnij mi” - rzuciłem w jej kierunku niedbałe polecenie tonem zbliżonym do tego jakbym pytał o to, gdzie jest cukierniczka czy też łyżeczka do kawy

Mówiąc to rozpiąłem bezceremonialnie pasek i rozporek wraz z guzikiem a następnie wiercąc się na fotelu zsunąłem nieco spodnie wraz z majtkami i wystawiłem na wierzch penisa, który był już w niewielkim wzwodzie. Ewelina bez słowa uklękła przede mną i posłusznie zaczęła pieścić mnie ustami. Robiła to bardzo dobrze. Za dobrze. Popijając powoli kawę musiałem się pilnować, by nie dać ponieść się podnieceniu, co było bardzo łatwe przy tak intensywnych pieszczotach.

Po wypiciu połowy filiżanki, złapałem Ewelinę za włosy zmuszając ją by przerwała swoje pieszczoty a następnie wstała. Gdy tylko stanęła niepewnie na nogach starając się tak układać swoje ciało, aby moje trzymanie ją za włosy nie sprawiało jej bólu, pchnąłem ją w kierunku znajdującej się obok skórzanej sofy. Upadła nieporadnie na sofę próbując się ratować rękoma i odzyskać choć w części równowagę. Podszedłem do niej i traktując ją bardzo przedmiotowo, jak manekina układałem jej ciało tak, że klęczała przy sofie, opierając na niej cały tułów, przez co pupę miała wypiętą w moją stronę. Dałem jej kilka klapsów w pupę i zostawiłem na moment by w tym czasie spokojnie rozebrać się. Następnie usiadłem sobie na podłodze za nią i wsadziłem w jej mokrą już bardzo cipkę dwa palce, którymi zacząłem się wwiercać w środku. Po tym jak ciało Eweliny zaczęło się nieznacznie wić, domyśliłem się, że sprawiam jej tym dużo przyjemności. Mój penis był twardy od oralnych zabaw jakie przed chwilą zaznał jak i nie stracił swoich rozmiarów dzięki obiecującym widokom jakie miałem przed sobą. Wyjąłem więc palce z cipki i natychmiast wsadziłem w to miejsce penisa. Zacząłem ją rytmicznie posuwać, wbijają się w nią powoli i do samego końca. W tym samym czasie złapałem jej ręce i zacząłem wykręcając je nieznacznie układając je na jej plecach tak, że skrzyżowałem obie jej dłonie i mogłem jedną ręką złapać ją za oba nadgarstki i w ten sposób unieruchomić. Moja druga dłoń odsłoniła włosy z jej ramienia i właśnie z to ramię, kładąc dłoń na jej obojczyku złapałem przytrzymując ją sobie w czasie, gdy mój penis wbijać się kolejne razy w jej cipkę.

Rżnąłem ją tak przez chwilę mocno. Niewątpliwie sprawiało jej to przyjemność. O tym, że mi było z tym dobrze nie wspominam nawet, bo to oczywiste. Mój plan polegał na tym, że nie próbowałem nawet przez chwilę odwlekać w czasie własnej przyjemności. Chciałem, zgodnie z jej pragnieniem, wykorzystać ją wyłącznie dla mojej satysfakcji. Zauważyłem jednak, że nawet jeśli pozwolę sobie na szybkie dojście do finału, to bardzo podniecona Ewelina może finiszować wspólnie ze mną o ile nawet mnie w tym nie prześcignie.

No cóż... zgodnie z życzeniem: przyjemność ma być tylko po mojej stronie. Przestałem więc ją posuwać, wyjąłem penisa i dałem solidnego klapsa w tyłek.

- “Kto ci dziwko pozwolił na przyjemność!” - krzyknąłem na nią przerywając sielankową wręcz rozkosz jaką miała właśnie z seksu ze mną

Złapałem ją ponownie za włosy, ściągając z sofy. Sam się usadowiłem na sofie na półleżąco, a następnie ciągle trzymając za włosy ciężko dyszącą, ciągle mocno podnieconą, Ewelinę nakierowałem jej usta na mojego penisa.

- “Dokończysz ustami!” - poleciłem

Ewelina bez zawahania zabrała się pilnie do intensywnego obciągania doprowadzając mnie tym samym w krótkim czasie do orgazmu. Tuż przed wytryskiem ponownie złapałem ją za włosy odciągając jej usta z mojego penisa. Gdy tylko nieznacznie się odsunęła, wytrysnąłem jej prosto na twarz zalewając jej oko, nos, policzek, ciepłą spermą.

Nie pozwoliłem jej jeszcze ochłonąć i ogarnąć się ze spermy na twarzy, gdy ponownie wsadziłem jej penisa do ust polecając by wyssała do ostatniej kropelki, co grzecznie zrobiła.

Po chwili, gdy mój erekcja wyraźnie zmalała, a wyrafinowane pieszczoty mojego penisa były coraz to delikatniejsze, kolejny raz złapałem Ewelinę za włosy i tym razem odciągając ją od mojego penisa rzuciłem na podłogę, gdzie upadła i pozostała tam leżąc i chowając w dłoniach wciąż lepką od mojej spermy twarz.

Wstałem, podszedłem do stolika przechodząc okrakiem nad leżącą na podłodze, nagą kobietą. Wziąłem łyk kawy i zacząłem się ubierać. Gdy się ubrałem to ponownie rozsiadłem się na fotelu.

- “Wstawaj szmato!” - rzuciłem w kierunku leżącej na podłodze Eweliny

Posłusznie, ale ociągając się, wstała. Stała bardzo niepewnie tuż przede mną. Kiwnąłem na nią dłonią dając znak, aby się nachyliła.

- “Czy ja przypadkiem nie tłumaczyłem ci, nędzna zdziro, w jaki sposób masz mi się prezentować?” - zapytałem wyjątkowo spokojnym, pozbawionym jakichkolwiek emocji, głosem jednocześnie chwytając między kciuk a palec wskazujący mojej prawej dłoni sterczący sutek Eweliny i ściskając oraz wykręcając go mocno i z premedytacją.

- “Tak, tłumaczył Pan, przepraszam...” - wycedziła przez zęby Ewelina mając na twarzy grymas bólu niewątpliwie spowodowany moją zabawą jej sutkiem.

Puściłem sutek i natychmiast wymierzyłem jej klapsa w wiszącą nade mną pierś. Ewelina jak tylko uwolniłem jej sutek wyprostowała się i posłusznie zajęła pozycję jakiej od niej wymagałem, tj. w rozkroku, wyprostowana z dłońmi splecionymi na karku.

Stała tak przez chwilę podczas gdy ja powoli sączyłem resztkę kawy gapiąc się przy tym na prężącą się przede mną, nagą kobietę.

- “Podaj mi marynarkę.” - poleciłem obojętnym głosem.

Ewelina pośpiesznie pobiegła w kierunku wieszaka, na którym zawiesiłem przy wejściu marynarkę. Nie zdążyła jednak z nią wrócić, bo ja wstałem w tym czasie z fotela i ruszyłem w kierunku wyjścia. Pozwoliłem jej na ubranie mi marynarki, po czym stojąc przed nią twarzą w twarz złapałem spory kosmyk włosów i zacząłem nimi wycierać na jej policzku lepkie pozostałości po mojej spermie.

- “Zabawię się tobą na drugi tydzień, szmato...” - zakomunikował spokojnym, ciepłym głosem, wciąż bawiąc się jej włosami i sprawiając, że stają się całe lepkie od spermy - “Dam ci znać w odpowiednim czasie”

Odwróciłem się na pięcie i odblokowując zamek w drzwiach wyszedłem bez zwracania uwagi na Ewelinę.

Przez kolejne dwa tygodnie spotkaliśmy się jeszcze kilka razy - zaglądałem do niej z rana, przed pracą, na pół godzinki albo ciut dłużej. Za każdym razem starałem się by czuła jak się nią bawię, jak sprawiam sobie nią przyjemność i jednocześnie zawsze dbałem o to, aby ona nigdy nie miała podczas spotkania orgazmu, choć prawie na każdym spotkaniu była blisko by mieć orgazm albo przynajmniej doznać intensywnej przyjemności, od której droga do orgazmu już niedaleka. Robiłem to z premedytacją. Nie rozmawiałem z nią przez cały ten czas inaczej niż tylko wydając jej polecenia i starając się przy tym zarzucać ją inwektywami. Ewelina zaś posłusznie poddawała się mi i spełniała wszelkie zachcianki, nigdy nie protestując.

Nadszedł ostatni tydzień naszej znajomości. Taki był plan – spotykamy się wyłącznie na czas pobytu jej męża zagranicą, w czasie kiedy córka Eweliny jest w przedszkolu i oczywiście wtedy kiedy ja mam taką możliwość. Po tym okresie czasu nasza znajomość miała się definitywnie zakończyć. Ustaliliśmy tak z kilku powodów, ale o tym za chwilę.

Tak się złożyło, że miałem w tym okresie czasu możliwość późniejszego stawiania się w pracy. Nie codziennie, ale na tyle często, że udało mi się spotkać z Eweliną wiele razy. Na ostatni tydzień planowałem wygospodarować sobie w jeden dzień ciut więcej czasu niż tylko pół godziny.

Ostatniego dnia naszej znajomości zjawiłem się u niej, można rzec: jak zwykle, o 7:50. Otworzyła mi naga, gotowa jak zawsze na spełnianie moich zachcianek. Moje kolejne wizyty u niej sprawiły, że przestała czuć się onieśmielona czy zawstydzona. Przyzwyczaiła się do mojej obecności jak i do swojej roli, nie była więc spięta, lecz w zasadzie radosna, dyskretnie uśmiechnięta i co ważne, w jej oczach można było za każdym razem wyczytać, że pragnie doświadczać ze mną to co jej serwuję. Nigdy w tych oczach nie widziałem smutku, znudzenia czy dezaprobaty. Złapałem ją mocno za ramię, patrząc kątem oka w jej rozpalone oczy zdające się pytać ”co tym razem niegrzecznego ze mną zrobisz?” i prowadząc ją do salonu w kierunku sofy szepnąłem - “Dziś będzie zupełnie inaczej...”. Ta obietnica wyraźnie ją podekscytowała.

Gdy stanęliśmy przed sofą puściłem jej ramię i zacząłem błądzić moimi obiema dłońmi po całym jej ciele, pieszcząc ją delikatnie w ten sposób. Jednocześnie gapiłem się na nią, na jej reakcję na te pieszczoty, starając się zachowywać tak, jakby Ewelina nie była obecną tu osobą, ale jakbym bawił się jakąś lalką dla dorosłych. Moje pieszczoty ewidentnie przypadły jej do gustu, co łatwo mogłem zauważyć z reakcji jej ciała, które przyjemnie drżało a jej oddech wykazywał znajomą tendencję do swoistej nieregularności. Skupiłem się na jej piersiach. Moje delikatne, koliste ruchy sprawiły, że jej sterczące sutki stały się wyjątkowo twarde. Kontynuowałem więc zabawę piersiami przy pomocy jednej ręki a drugą zacząłem zmierzać do jej cipki, gdzie po chwili intensywnie, można powiedzieć brutalnie, masowałem łechtaczkę, co spotkało się z intensywną falą zwiększonego podniecenia, przez co dalsze utrzymanie przez nią równowagi, gdy stała było dość trudno. Pomogłem więc stracić jej równowagę, w rezultacie czego Ewelina leżała teraz na plecach, na sofie, mając szeroko rozchylone uda, a ja ciągle mocno męczyłem jej łechtaczkę. Po chwili zaprzestałem tej intensywnej stymulacji i zacząłem dla odmiany bardzo delikatne pieszczenie ustami i językiem wnętrza jej ud oraz krocza by przejść do robienia jej delikatnie minetki. Rozsmakowałem się w jej cipce tak bardzo, że po chwili tej zabawy delikatność mojego języka i ust była dość wątpliwa, szczególnie gdy pozwalałem sobie nawet na lekkie przygryzanie rozpalonej z podniecenia cipki... Pieściłem ją z różną intensywnością przez dłuższą chwilę starając się by nie doprowadzić ją za szybko do finału. Ewelina była bardzo podniecona i spragniona, co skutkowało stopniowym i nieuchronnym zbliżaniem się do orgazmu. Była już na etapie, gdzie całe jej nagie ciało wiło się w szalonym tańcu, gdzie powoli zaczynała odpływać...

- “Rozbierz mnie, suko!” - poleciłem stanowczo, ale nie jakoś wulgarnie czy chamsko

Ewelina była ciągle w transie, który miał ją, jak się spodziewała, doprowadzić do finału, stąd moje polecenie całkowicie ją zdezorientowało. Nie mniej jednak zdobyła się na to by usiąść na sofie i próbując odzyskać kontrolę nad swoim ciałem zaczęła mnie bardzo niezdarnie rozbierać. Pomogłem jej przy tym znacząco, widząc że jest półprzytomna, a tym razem nie chciałem jej odbierać orgazmu, którego nie miała okazji doświadczyć ze mną dotychczas ani razu.

Gdy byłem już nagi, mój penis był wystarczająco sterczący i sztywny by móc się zając jej cipką. Ściągnąłem Ewelinę z sofy na podłogę i ułożyłem ją na plecach. Klęknąłem pomiędzy jej nogami, które uniosłem do góry i ugiąłem tak aby jej kolana znalazły się jak najbliżej jej piersi. Mając ją taką ciągle półprzytomną i otwartą na mnie, wszedłem z impetem w jej naprężoną, ciasną i mokrą cipkę i zacząłem posuwać. Ewelina zaczęła intensywnie jęczeć z rozkoszy. Delektowałem się jej oddaniem, widokiem bezbronnej kobiety, która całkowicie dała mi siebie do dyspozycji, gotowa mi sprawiać przyjemność, a która właśnie sama była przeze mnie zaspakajana. Jestem przekonany, że Ewelina zdawała sobie sprawę, że ja w każdej chwili mogę przerwać jej przyjemność jak to dotychczas zwykłem z nią robić na wszystkich poprzednich spotkaniach. Nie mniej jednak, gdy tylko doprowadziłem ją do tak dużego podniecenia, to kurczowo wręcz trzymała się tego delektując się każdą sekundą rozkoszy na jaką jej pozwalałem.

Miałem zamiar całkowicie ją zdezorientować w kwestii tego czy może czy nie może mieć dziś orgazmu. Widząc, że jest praktycznie bliska tego by eksplodować orgazmem, ponownie zaprzestałem ją posuwać. Podniosłem się by położyć się na podłodze obok niej. Ewelina nie dopuszczała możliwości by ją teraz odciągnąć od orgazmu. Jak tylko z niej wyszedłem to od razu zaczęła sama pieścić sobie łechtaczkę. Złapałem mocno jej rękę i odciągnąłem stanowczo by nie pozwolić jej na dokończenie w taki sposób.

- “Siadaj szmato na mojego kutasa i masz mi pokazać, jak dochodzisz!” - poleciłem stanowczo i głośno.

Ewelina prawie nieprzytomna już z podniecenia, nieporadnie usiłowała się podnieść by usiąść na mnie. Nie było szans by mogła to zrobić sama, bez mojej pomocy, więc dopilnowałem, aby jak najszybciej mój penis znalazł się wewnątrz jej cipki. Tym razem chciałem mieć przyjemność z oglądania w jaki sposób Ewelina wykorzysta mojego penisa do finalnego zaspokojenia się.

Zaczęła niczym szamanka w transie poruszać biodrami, tańczyć nade mną, nadziewając się rytmicznie na mojego penisa. Towarzyszyły temu głośnie pojękiwania wraz z malującymi się na twarzy intensywnymi grymasami wywołanymi podnieceniem. Ewelina właśnie miała orgazm. Był on intensywny i długi. Przypilnowałem, aby nie zakończył się za wcześnie, nie pozwalając jej przestać poruszać biodrami i sam zacząłem poruszać swoimi, gdy ona po doświadczeniu kilku bardzo intensywnych skurczy całego jej ciała, przestała się poruszać zastygając niczym piękny posąg. Chwilę później jednak odpuściłem i pozwoliłem by bezwładnie opadła na mnie. Mocno ją przytuliłem obejmując rękoma jej plecy i głaszcząc jej dodatkowo.

Zaczęła mnie z zapamiętaniem całować. To było takie intensywne całowanie jakby z wdzięczności, tak szczere, spragnione i bardzo namiętne. Pozwoliłem jej na to odwdzięczając się równie namiętnymi i delikatnymi, ale czasem ostrzejszymi pocałunkami.

Zmęczeni, zwłaszcza ona, po chwili leżeliśmy bez ruchu tuląc się do siebie i odpoczywając.

- “Dziękuję, że pozwolił mi Pan na tak wspaniały orgazm...” - wyszeptała radośnie, odprężona

- “Cała przyjemność po mojej stronie. Zasłużyłaś sobie na to” - odpowiedziałem bez zastanowienia

- “Ale ja jestem tylko głupią szmatą i to Pan powinien mieć przyjemność z seksu a nie ja” - zauważyła z zakłopotaniem

- “Ależ ja czerpałem niewątpliwą przyjemność z obserwowania ciebie podczas orgazmu. Bardzo lubię patrzeć na podniecone kobiety!” - wyjaśniłem z przekorą - “Ponadto ja wcale jeszcze z tobą nie skończyłem na dziś. Mam jeszcze chwilkę i mam zamiar ją dobrze wykorzystać”

Ewelina bez czekania na jakiekolwiek dalsze instrukcje ode mnie zaczęła całym swoim ciałem pieścić mnie wijąc się przy tym zwinnie jak jakaś kotka. Czułem jak z pełnym oddaniem pieści mnie swoimi piersiami, jak dotyka mnie w sposób sprawiający mi mnóstwo przyjemności. Po chwili przesunęła się w dół i zabrała się do zabaw oralnych, które mój penis bardzo lubi.

Trzymałem moją dłoń na jej głowie nadając rytm tym pieszczotom i przeczesując palcami jej włosy, co jakiś czas odgarniając je na bok. Było mi bardzo przyjemnie poddawać się tym pieszczotom. Pozwalałem jej więc na to przez jakiś czas, ale uznałem, że nie chcę w ten sposób mieć orgazmu, tym bardziej, że to miał być ostatni raz...

- “Połóż się na plecach! Chcę ostro zerżnąć twoją cipkę! Chcę się w niej spuścić!” - wyrzuciłem z siebie serię oczekiwań pod jej adresem

Ewelina posłusznie położyła się na plecach i podciągnęła nogi w górę przyjmując pozycję podobną do tej w jakiej już chwilę temu była przeze mnie posuwana. Nie zwlekając zbytnio wszedłem w nią i poczułem jak bardzo jest ciasna, szczególnie gdy teraz w specyficzny sposób ułożyła nogi co mocno naprężyło jej cipkę. Wbijałem się w nią rytmicznie pod pewnym kątem, tak, że mój penis regularnie uderzał w przednią ściankę pochwy, tj. miejsce, którego stymulacja jest preferowana przez większość kobiet. Każdorazowe pchnięcie i wbicie się penisem w cipkę Eweliny sprawiało mi coraz to większą rozkosz, tak jak i niewątpliwie sprawiało to mnóstwo przyjemności Ewelinie. Zdradzały to jej oczy, które nie mogąc się skupić, regularnie odpływały chowając się pod powieki, jak i niesamowicie działające na moją wyobraźnię grymasy jej twarzy mówiące o tym jak bardzo jej podniecona – to było rzeczywiście warte więcej niż 1000 słów. No i oczywiście te rozkoszne jęki wydobywające się z jej gardła. To wszystko razem nakręcało mnie tak bardzo, że w niedługim czasie poczułem, że to już ta chwila, że zaraz odpłynę delektując się rozkoszą.

- “Jesteś teraz pojemnikiem na moją spermę!” - oświadczyłem po chwili Ewelinie, łapiąc oddech po niewątpliwie intensywnym wysiłku jaki włożyłem w to by dojść do orgazmu i wytrysnąć wewnątrz jej pochwy - “Nie wolno ci z siebie wylać zawartości przynajmniej tak długo jak ja tu jestem!”

Ewelina posłusznie leżała więc z uniesionymi nogami, które przytrzymywała sobie rękoma, aby kolana były przyciągnięte do piersi a przez to wejście do jej cipki było skierowana ku górze i nic z niej nie powinno w tej pozycji wypłynąć.

Spojrzałem na zegarek. Moje ostatnie spotkanie z Eweliną dobiegało końca - musiałem jechać do pracy. Ubrałem się spokojnie, cały czas obserwując leżącą na podłodze w dość specyficznej i niekoniecznie wygodnej pozycji, Ewelinę. Podszedłem do niej i nachyliłem się a następnie czule pocałowałem w usta. To był pożegnalny pocałunek. Jej oczy zaszkliły się łzami. Szybko odwróciła głowę w bok bym nie widział tych łez, ale to tylko sprawiło, że wyciekły one z oczu na policzki.

- “Mam nadzieję śliczna szmato, że udało mi się dać ci doświadczenie jakiego pragnęłaś i że jesteś nim usatysfakcjonowana” - powiedziałem, patrząc na strużki łez na jej policzkach - “Nie wolno nam posunąć się dalej, bo twoje zaangażowanie w tą znajomość stanie się niebezpiecznie mocne, a to nie będzie dobre ani dla ciebie, ani dla mnie. Nie płacz... Powinnaś się cieszyć, bo musisz być z siebie dumna po tym jak sprawiłaś mi tyle przyjemności”

- “Dziękuję... proszę Pana...” - odpowiedziała cichutko, kwiląc jednocześnie, a gdy odwracała głowę w moim kierunku, z jej oczu wylały się kolejne strużki łez

- “Żadnych emocjonalnych pożegnań!” - skarciłem ją - “Jesteś moją szmatą, suką, dziwką i pojemnikiem na spermę! Za parę dni masz być ponownie grzeczną żoną”

Nie odpowiedziała, tylko zamknęła oczy i zdobyła się na coś w rodzaju sztucznego, wymuszonego uśmiechu. Wstałem i skierowałem się do wyjścia. Nie mogłem pozwolić na większe emocje, bo to było bardzo niewskazane. Podszedłem do wieszaka i założyłem na siebie marynarkę. Odblokowałem zamek i chwyciłem za klamkę. Odwróciłem się by raz jeszcze na nią spojrzeć. Nie leżała już na środku pokoju. Stała teraz dwa metry ode mnie, w całkiem sporym rozkroku. Była pewna siebie, dumna i atrakcyjna. Jej dość zawadiacką w tym momencie minę podkreślało ułożenie obu rąk, których dłonie oparte były o talię.

Gdy tak z nostalgią spoglądałem w jej kierunku zauważyłem jak z jej cipki powoli wyciekło w formie niejako wielkiej, lepkiej kropli, trochę czegoś co prawdopodobnie było mieszanką mojej spermy i jej śluzu.

- “Mój pojemnik na spermę cieknie...” - zauważyłem, jakby nieśmiało, z ciekawością przyglądając się jej cipce

W tym momencie Ewelina, nie odrywając ode mnie wzroku, zrobiła krok do tyłu i powoli kucnęła by zaraz potem się praktycznie położyć na podłodze. Odrzuciła do tyłu włosy robiąc to jakiś hipnotyzujący, fascynujący sposób, który trudno mi jest opisać. Cały czas patrząc na mnie zaczęła powolutku zlizywać z podłogowych desek to co wyciekło z jej cipki. Czułem, że zaraz ponownie rzucę się na nią i w jakiś bliżej nieznany mi jeszcze, ale z pewnością szalenie perwersyjny sposób, ostro ją zerżnę ...

Nacisnąłem na klamkę. Musiałem wyjść. Natychmiast. Jeśli bym tego nie zrobił, trudno powiedzieć jak sprawy by się potoczyły, ale z pewnością nie byłby to właściwy kierunek.

Wydarzenia miały miejsce prawie dwa lata temu i było to pierwsze tego rodzaju doświadczenie dla mnie. Zgodnie z tym co ustaliliśmy wspólnie zanim jeszcze się zobaczyliśmy, nie spotkaliśmy się już więcej. Natomiast przez jakiś czas jeszcze utrzymywaliśmy ze sobą znajomość korespondencyjną, która z czasem wygasła. Z tej korespondencji z Eweliną wiem, że moja decyzja by wyjść wtedy, gdy ona była tak bardzo napalona na kontynuowanie perwersyjnych zabaw, była dobra – Ewelina, pomimo tego, że w pierwszej chwili bardzo żałowała, iż tak zrobiłem, to podzieliła moje zdanie, że gdybym został, to mogłaby przekroczyć próg emocji kotłujących się w jej głowie, po przekroczeniu którego nie byłaby w stanie racjonalnie działać i zaczęłaby prawdopodobnie robić jakieś głupstwa. Doświadczenie ze mną pozwoliło Ewelinie podjąć decyzje co do tego jak ma dalej wyglądać jej życie. Być może zaskakującym będzie to, że wcale nie podjęła wyzwania i nie zrezygnowała ze swojego małżeństwa by szukać klimatycznej znajomości z kimś innym. Przeciwnie: nadal jest pozornie szczęśliwą mężatką, głównie ze względu na córeczkę, ale także z bardzo pragmatycznych powodów rodzinnych czy też ekonomicznych. Stwierdziła, że nie potrzebuje intymnej bliskości męża, natomiast wystarczy jej koleżeńskość układu z nim. Uznała, że perwersyjne doznania jakich doświadczyła ze mną, pomimo że bardzo ją pociągają, nie są dla niej czymś co mogłoby być codziennością. Po przemyśleniach doszła do wniosku, że zrobienie z nich codzienności sprawi, że stracą całkowicie sens, zgubi się ich pikanteria. Dlatego też nie rozstała się z mężem by szukać szczęścia na nowo z kimś kto zapewni jej na co dzień perwersyjne doznania. Wolała od czasu do czasu poznać kogoś nowego, zawsze nieznajomego, tak aby nie dawać sobie szans na emocjonalne zaangażowanie w tym samym partnerze, mieć przy tym także możliwość odkrywania każdorazowo innych doznań z innymi osobami. Nie będę zaprzeczał, że taka filozofia jest zbieżna, o ile nie identyczna, z moją.

Długo zastanawiałem się nad tym czy i jak opisać moją znajomość z Eweliną. Zdobyłem się jednak na to pomimo obaw czy uda mi się przekazać w tym opowiadaniu istotę emocji jakie w tej znajomości miały miejsce. Mam nadzieję, że udało mi się to i że nie wyszło z tego opowiadania coś na kształt płytkiej relacji z prymitywnego traktowania kobiety przez jakiegoś egoistycznego chama.

댓글


© 2023 by Perwersyjny Nieznajomy.

Proudly created with Wix.com 

bottom of page